Wyboisty spacer
Lubię spacery. Obok naszego osiedla jest dużo superowych miejsc: park, jeziorko, fosa. Najfajniej jest, gdy karmimy kaczki albo wiewiórki. Albo jak podchodzą do mnie małe dzieci. A podchodzą prawie zawsze, bo mam różowe księżniczki na kołach. Na spacery jednak jeździmy rzadko. Bo wszędzie jest kostka brukowa albo chodniki wyłożone płytami. A ja się strasznie napinam, gdy jadę po takich nawet niewielkich nierównościach. Wtedy co chwila krzyczę i musimy stawać. A ja tłumaczę, że się napinam, albo że zagłówek podskakuje, albo że w ogóle jest mi niewygodnie. Dlatego czasem jeździmy po ulicy. Wtedy się nie napinam, ale za to się stresuję, bo nie wolno jeździć po ulicy. Przecież znam przepisy! No i znowu zaczynam jęczeć. Rodzice nie lubią jak jęczę, więc wtedy wjeżdżają na chodnik i naciskając cały czas na rączkę, prowadzą wózek na tylnych kołach. Wtedy to rodzice się męczą, a mnie jest wreszcie wygodnie.
Koło naszego osiedla jest taka ulica cała wyłożona kocimi łbami. Mama mówi, że to zabytek i tego nie da się zmienić. Ale ja się napinam nawet wtedy, gdy jedziemy samochodem po tym zabytku. Nie lubię wstrząsów! Nawet najmniejszych!
Mam też rower. Taki super na trzech kołach. Wożę nim lalki. Niestety, nawet ścieżki rowerowe nie nadają się dla mnie. Najczęściej są wyłożone kostką brukową. Tylko na tych gładkich, wyasfaltowanych dobrze mi się jeździ. Koło mnie jest tylko jedna taka, przy centrum handlowym. Lubię, gdy tam jeździmy, bo za każdym razem mam nadzieję, że uda mi się namówić mamę na pojeżdżenie rowerem po centrum handlowym. To by było! Tam są takie gładkie podłogi! I sklepy! Ale mama nigdy się nie zgadza. Muszę pojechać tam z tatą. Jego potrafię namówić na wszystko. Mam tajny sposób: oczy szczeniaczka.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |